W konkursie na stworzenie dania wielkanocnego z olejem rzepakowym zaproponowałam ten przepis na jajka z domowym majonezem, pesto z rukoli i salsą pomidorowo-paprykową i wygrałam udział w warsztatach z Grzegorzem Łapanowskim w Food Lab Studio - miałam przyjemność uczestniczyć w nich w minioną sobotę! Relację oraz dania z baaaaardzo luźnymi przepisami przedstawiam poniżej.
Konkurs organizowany był przez Polskie Stowarzyszenie Producentów Oleju - o właściwościach oleju poczytać można na ich stronie http://pokochajolejrzepakowy.eu/. Warto na stronę zaglądać, bo ledwo kończy się jeden konkurs, ogłaszany jest kolejny i do udziału w większości wcale nie trzeba mieć bloga :)
Food Lab Studio w Warszawie to kuchenno-jadalniana przestrzeń, pięknie przemyślana i luźno zaaranżowana. Pozostawia mnóstwo miejsca na wyobraźnię i organizowanie różnych przedsięwzięć, z nagrywaniem programów kulinarnych włącznie!
Poza tym miejscem, które oczarowało mnie najbardziej, w studiu znajduje się wielka biblioteka, mała recepcja z szatnią i uroczą poczekalnią, kącik śniadaniowo-kawowy, duża jadalnia którą widać w tle powyższego zdjęcia oraz oczywiście wyspy, przy których można ugotować wszystko!
Po zameldowaniu się o umówionej godzinie można było posilić się prostym śniadaniem - pysznym chlebem, twarożkiem, sałatą, kawą oraz poznać pozostałe 19 dziewczyn i wymienić pierwsze wrażenia.
Potem zostaliśmy zaproszeni przez Grzegorza Łapanowskiego do jadalni, w której pokrótce acz bardzo dynamicznie opowiedział nam o technikach gotowania, w których użyć można oleju rzepakowego i o roli tłuszczu w daniach. Bardzo przyjemnie słuchało się człowieka z taką wiedzą i zapałem do jej przekazania!
Zostało nam przedstawionych dwóch kucharzy, z których każdy zaopiekował się połową z naszej grupy, przygotowując z nami inne elementy dań z naszego olejowego menu.
Kolejności przygotowania dań nie podam, bo robiliśmy wszystkie elementy na zmianę, mają na uwadze, że to co na ciepło musimy robić na końcu, aby można było podać ciepłe bez odgrzewania. Podam więc skład pięknych talerzy, które każda z nas, oczywiście po zrobieniu zdjęć, mogła skonsumować ;)
Pierwszą przystawką był dorsz w cieście piwnym na disco-mayo, czyli 3 kolorowym majonezie, z chipsami z pasternaku, pietruszki i topinamburu oraz kolendrą.
Brzmi jak w restauracji albo kulinarnym show, co nie? :)
Małe kawałki dorsza otoczone w drożdżowym piwnym cieście (piwo, drożdże, mąka) smażyłyśmy w głębokim tłuszczu - oczywiście oleju rzepakowym.
Disco mayo to majonez ukręcony z jajka, oleju i cytryny, podzielony na 3 części i zabarwiony odpowiednio: pudrem z buraków, kurkumą i olejem szpinakowym, a właściwie olejem zabarwionym szpinakiem ;)
Chipsy z warzyw korzeniowych wykonuje się smażąc do zrumienienia ścięte obieraczką paseczki pietruszki, pasternaku i topinamburu.
Drugą przystawką były spring-rollsy, czyli zawijane w papier ryżowy zioła, sałata i serek. Przyozdobione zostały bratkami (które są jadalne) i listkiem botwinki. Więcej o tym daniu (między innymi co to za sos na dnie) nie powiem, bo go nie przygotowywałam ;)
Próbowaliśmy również śledzia ze świeżo tłoczonym na zimno olejem rzepakowym, kwiatkiem rzepaku i marynowaną w zalewie z octu ryżowego, brązowego cukru i wody (w proporcjach 1:1:2) czerwoną cebulką.
Pierwszym daniem głównym był dorsz, wysmażony na gorącym oleju rzepakowym do uzyskania chrupiącej skórki, z blanszowanymi szparagami, podduszonymi pieczarkami, podsmażonym szpinakiem, na majonezie i z ziemią z czarnych oliwek oraz karmelizowaną białą cebulą.
Drugim głównym daniem był rostbef wołowy, gotowany najpierw przez 2 godziny techniką sous vide w temepraturze 52 stopni, następnie obsmażony do uzyskania chrupiącej skórki, na puree ze skarmelizowanej z mlekiem pietruszki, z sałatą rzymską z vinegretem musztardowo-miodowym i kolendrą, z kaparami, marynowaną czerwoną cebulą, listkiem botwinki, siekanym topinamburem, chipsami ziołowymi i szczypiorkiem, w ciemnym sosie. Co to dużo mówić - połechtało :)
Na deser jadłyśmy pączki ze słonym karmelem i orzeszkami - laskowymi i nerkowcami.
Największą radością były dla mnie wydawki - musiałyśmy 20 talerzy przygotować w tym samym czasie tak aby to co ma być ciepłe, ciepłe pozostało a jednocześnie aby wszystko wyglądało i smakowało. Jak w prawdziwej restauracji! Poczułam się w swoim żywiole!
Warsztaty były dla mnie super doświadczeniem, choć spodziewałam się że samego gotowania będzie więcej, tymczasem sporo rzeczy przygotowali już za nas wcześniej kucharze. Poznałam jednak dużo technik o których wcześniej nie słyszałam lub nie wiedziałam na czym polegają (np ta ziemia z oliwek albo chipsy z ziół) i dowiedziałam się wielu przydatnych rzeczy, np jak ochłodzić masło, które zaczyna się palić na patelni? Dodać więcej masła :)
Dziękuję Organizatorom za ten przyjemny dzień i oby do następnego!
Super relacja, no i nawet zdjecie Pani Prowadzacej sie udalo :-) A jakie apetyczne zdjecia tych potraw.
OdpowiedzUsuńFajnie, ze wszystko opisalas, a ja dalej siedze w Wwie i nie moge sie zebrac do powrotu :-)
Pozdrawiam cieplutko, Edyta :-)