Tak mnie naszło, że mimo późnej godziny jej przygotowania wiedziałam, że nie zasnę bez zjedzenia chociaż jednego kawałka... Następnego dnia usłyszałam, że smakuje jak z Sowy (co uznaję za komplement chociaż z tej cukierni jabłecznika nie próbowałam...) - a sama dalej nie mogę się nią najeść!
Na blaszkę 28x24cm:
2 szklanki mąki krupczatki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 jajka (osobno żółtka i białka)
2/3 szklanki cukru
2/3 kostki nargaryny
1,5 kg uduszonych jabłek
cynamon
Mąkę, proszek, żółtka, cukier i margarynę zagniatamy. Ciasta nie da się zlepić w nierozpadającą się kulkę ale to nic - 2/3 ciastka wykładamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i wylepiamy spód. Podpiekamy około 20 minut w temperaturze 200 stopni z termoobiegiem.
Pozostałe ciasto chowamy do zamrażarki.
Ubijamy białka.
Na podpieczony spód wykładamy jabłka, posypujemy cynamonem, wykładamy białka i skruszamy pozostałe ciasto.
Pieczemy jeszcze około 30 minut.
Pożyczony aparat którym zazwyczaj fotografuję wyleciał na misję specjalną do Dubaju - wraca w piątek. Niestety, ciasto nie miałoby szansy doczekać zdjęć...
Kradnę przepis. :) wygląda bosko!
OdpowiedzUsuńmniam <3
OdpowiedzUsuń