piątek, 5 września 2014

Zapiekanki z (ale nie spod) plaży



Bynajmniej nie mam zamiaru prezentować tu zapiekanek z budki przy plaży! To są autentyczne, wiezione jeszcze ciepłe autobusem i tramwajem w blaszce od ciasta, niemiłosiernie kuszące swoim zapachem współpasażerów komunikacji miejskiej, zrobione według marzenia Męża opisanego w dwóch długich smsach, zjedzone przy zachodzie słońca na plaży, zapiekanki (zawsze lubiłam zdania złożone...). Założę się, że nie na plaży też smakują świetnie!


Na 8 zapiekanek (my daliśmy radę je przejeść we dwójkę na raz, wprawdzie podział sił był nierówny: 5:3)
4 półbagietki
200g pieczarek
2 cebule
200g wędliny
200g sera żółtego
I teraz cytuję sposób przygotowania otrzymany smsem: Wszystko pokrojone w drobną kostkę zesmażyć przed nałożeniem na bagietkę. Jak już będzie bagietka i przygotowany wsad to posypać przyprawą do pizzy (wystarczy oregano - przyp. red.) i położyć ser. Ser musi być (uwaga ważne! ;) ) stricte serem, najlepiej ten salami (u nas Salami z Chojnic - przyp. red.). Nie musi być tarty jeśli ci się nie chce (trzeć - przyp. red.). Sera musi być tyle żeby zakrył cały wsad. Całość do piekarnika czy jak tam uważasz (żono ukochana - przyp. red.). Piec tylko do rozpuszczenia sera (ja piekłam na opcji grill z górną grzałką na najwyższej półce przez 15 minut w 150 stopniach - przyp. red.).
Wskazane wyraźnie również było, aby nie dodawać żadnego sosu ani na spód ani na wierzch - jak też zostało uczynione.
Ilość pochłoniętych bagietek świadczy myślę o ich smakowitości, mimo skromnego składu i prostego sposobu przygotowania. 
Obiecuję kiedyś odtworzyć moje ulubione zapiekanki z pizzerii obok biura w którym pracuję - tu akurat sos jest podstawą!


I jeszcze kilka migawek z ulubionej (tu właśnie lądowaliśmy w pierwsze ciepłe dni wiosny, zamiast pilnie notować informacje na wykładach) plaży w Brzeźnie, którą odwiedzać mogę tylko w pierwsze i ostatnie ciepłe dni w roku - wtedy jest gdzie postawić stopę nie depcząc przy okazji koców, parawanów, maluszków budujących zamki z piasku i jeziorka dla galaretkowatych "meduz" oraz pań w podeszłym wieku raźno maszerujących brzegiem z kijkami...







2 komentarze:

  1. nie ma to jak zapiekanka na Brzeźnie :) mi by się nie chciało wieść jej przez całe miasto autobusem :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Lądowaliśmy, ale wtedy zamiast zapiekanek (zgłodniałam!) szamaliśmy babkę piaskową z biedronki :D

    OdpowiedzUsuń