Taką zupę zamawiamy zawsze w barze SaiGon - wydaje mi się, że udało mi się odtworzyć smak całkiem nieźle :) zupę trzeba jeść naprawdę mocno gorącą, wtedy jest najlepsza. A jak rozgrzewa! Myślałam, czy by nie nazwać jej zupą chińską, ale moje pojęcie o kuchni chińskiej jest stosunkowo niewielkie, stąd tak naprawdę nie wiem nawet, ile ma wspólnego z Chinami... Stąd, niech zupą bambusową pozostanie, ku chwale oryginału!
Składniki na około 10 porcji:
30 dag mięsa mielonego
3 litry gorącej wody
10 dag pieczarek
puszka pędów bambusa
mały pęczek grubego szczypiorku
6 liści kapusty pekińskiej
opakowanie makaronu ryżowego wstążki (200g)
płaska łyżeczka soli
płaska łyżeczka płatków chilli
2 łyżki sosu sojowego jasnego
Duży garnek stawiamy na gazie i wrzucamy mięso. Smażymy. Zalewamy wodą (musi być gorąca - inaczej mięso zrobi się twarde). Dodajemy pokrojone w plasterki pieczarki, odsączony z zalewy bambus i przyprawy. Gotujemy około 10 minut. Dodajemy posiekany szczypior (razem z białą częścią) oraz poszatkowaną kapustę. Zagotowujemy. Wyłączamy gaz i wrzucamy makaron (lekko pokruszony na krótsze paski). Po 5 minutach zupa jest gotowa do jedzenia, ale najlepiej smakuje następnego dnia, ponownie zagotowana, bardzo gorąca.
Przepadam za zupami, ale takiej nie robiłam, ani nie jadłam jeszcze. Oryginalnie.
OdpowiedzUsuńPolecam przyprawić po swojemu bo to trochę mało soli na taką ilość wody. Dodaję jeszcze grzyby mun. Ogólnie przepis wporzo. Często robię. Dzieki
OdpowiedzUsuń